Wiosna w pełni, więc najwyższy czas pokazać Wam całą wiosenną kolekcję NCLA She's a doll. Zrobiłabym to wcześniej, ale po zrobieniu swatchy trzech lakierów (które miałam, bo dostałam je na
tym spotkaniu w grudniu w Warszawie) stwierdziłam, że głupio tak pokazywać kolekcję bez jednego gagatka. Zrobiłam więc szybkie zamówienie na stronie producenta, na które musiałam chwilkę poczekać, bo akurat był okres świąteczny. Mówię o tym, bo ma to trochę wpływ na zdjęcia, ponieważ paznokcie są dłuższe przy prezentacji jednego z nich. Wszystkie (dwa :D) lakiery, które wtedy dołączyły do mojej lakierowej rodzinki pokazywałam Wam na Instastory - robię tak z każdą paczką, która wiąże się z blogiem, więc jeśli interesuje Was to, co kupuję, lub (rzadziej) dostaję, to koniecznie mnie tam zaobserwujcie -
tutaj link do mojego konta.
Przejdźmy jednak do samych lakierów. Kolekcja
She's a doll (czyli dosłownie "Ona jest lalką") składa się z czterech lakierów: dwóch neonków w kolorze różu i koralowym (pomarańczowym z domieszką różu) oraz z turkusu i fioletowego brokatu. Neonki wysychają do matu, a pozostałe kolory do satyny. Wszystkie mają klasyczny, prosty pędzelek, 13,3ml pojemności i bardzo szybko wysychają (tzn. po pomalowaniu wszystkich paznokci pierwszą warstwą można zacząć nakładać drugą, przy następnych trzeba poczekać kilka minut). Więcej szczegółów o każdym z nich znajdziecie poniżej. Kolejność nie jest przypadkowa - ułożyłam nazwy tak, żeby miały jakiś sens, ale podam Wam go na końcu tego posta ;) .
Pierwszy w kolejności jest Hey, Doll!. Jest to jeden z neonków, o pięknym, koralowym kolorze. Idealnie sprawdzi się podczas wakacji. Nawet jeśli nie lubicie takich rzucających się w oczy kolorów, to warto rozważyć go jako dodatek lub akcent na jednym paznokciu. Niestety jego wadą jest krycie, ponieważ należy on raczej do tych kremowo-żelkowych neonów. Na moich paznokciach widzicie solo 5 warstw tego lakieru, ale pamiętajcie, że jeśli Wasze są krótsze, niż moje, to będziecie potrzebowały o jedną warstwę mniej. Próbowałam nakładać go też na biel, ale i tak w sumie (razem z dwoma warstwami bieli) wyszło ich tyle samo, więc nawet nie zrobiłam zdjęć. Na bieli kolor wychodzi jednak bardziej 'zakreślaczowy', jeśli więc na taki efekt liczycie, to polecam Wam go spróbować.
Lakier na zdjęciach trochę zbąbelkował, ale jest to wina bazy, a nie jego.
Kolejnym lakierem jest Life is your creation. Jest to klasyczny, kremowy turkusik, który wysycha do satyny. Myślę, że każda z nas powinna lub ma taki kolor w swojej kolekcji. Szczerze mówiąc nie pałam do niego jakimś wielkim uczuciem - jest ładny, dobrze kryje, bo po 2-3 warstwach, ale jednak nie czuję się chyba dobrze w takim morskim odcieniu, chociaż jako blondynka powinnam chyba go lubić. Wydaje mi się jednak, że lepiej będzie wyglądał do bardziej opalonych dłoni.
Następnym lakierem jest Let's go party. Jest to mój ulubieniec z tej kolekcji i podoba się on chyba każdemu - nawet mój chłopak zapytał, co takiego mam na paznokciach! Ten lakier to połączenie bezbarwnej bazy z mnóstwem fioletowych drobinek, które świetnie odbijają światło. Na zdjęciach widzicie 3 warstwy niepokryte top coatem, uważam, że to bardzo dobry wynik jak na brokat. Nie wiem jak jest w kwestii zmywania, bo profilaktycznie użyłam bazy peel off. Jeśli jednak pokryjecie go jeszcze topem, szczególnie takim o wykończeniu 'żelowym', to zapewniam Was, że otrzymacie przegenialny efekt! A co najważniejsze - nawet bez top coatu drobinki idealnie przylegają do paznokcia, o nic nie haczą.
Ostatnim lakierem z tej kolekcji jest
Is there anything she can't do?. Pokazywałam Wam go już
tutaj. Jest to piękny, różowy neonek, do którego mam ogromny sentyment, bo był to pierwszy lakier marki NCLA, który nałożyłam na swoje paznokcie. Poza tym bardzo lubię taki kolor na swoich paznokciach, chociaż wiem, że dla części z Was będzie zbyt rzucający się w oczy, jednak myślę, że u każdej idealnie sprawdzi się podczas urlopu. W kwestii mojego ulubieńca klasyfikuje się jednak zaraz za fioletowym brokatem, ale on jest po prostu the best. Róż do pełnego krycia bez białej bazy potrzebuje 3-4 warstw. Tak jak Hey, Doll! jest trochę żelkowy, ale jest bardziej kremowy, niż lakier w kolorze koralowym z tej kolekcji.
Lakiery nie należą do najtańszych, bo kosztują 59 zł, jeśli jednak miałybyście się skusić na jeden z nich, to z czystym sumieniem polecam Wam Let's go party. Nie zawiedziecie się na nim, jest bardzo wyjątkowy, niespotykany :)
Część z Was pewnie czeka na tę 'historyjkę' z nazw tych lakierów - oto i ona: Hey, Doll! Life is your creation, so let's go party. By the way, is there anything she can't do? (Cześć lalko! Życie jest Twoim dziełem, więc chodźmy na imprezę. A propos, czy jest coś, czego ona nie może zrobić?). Może trochę głupie, nie do końca z sensem, ale te nazwy tak bardzo mi się podobają, że nie mogłam się oprzeć, żeby nie 'stworzyć' z nich czegoś ;)
Jak Wam się podoba ta kolekcja? Któryś z lakierów wpadł Wam szczególnie w oko?
Pulinka
PS. Nie jest to wpis sponsorowany, czy też związany ze współpracą. Trzy lakiery dostałam od marki NCLA, jeden kupiłam za własne pieniądze. Fakt, że dostałam lakiery nie wpływa na moją opinię o nich.